sobota, 12 listopada 2016

Rozdział VI



Dookoła miejsca, w którym siedzieliśmy były małe domki, które można było sobie wynająć na weekend czy na wakacje. Miejsce samo w sobie było ładne. Ogrodzone spore pole, dokoła las i ujścia wody mineralnej. Oprócz tego, mnóstwo szlaków, które prowadziły na różne szczyty i góry. Wakacje w górach to fajna sprawa a mieszkanie w takim miejscu to zwykła przyjemność. Troszkę się rozmarzyłam.. Chętnie wracałam do chwil, gdy spędzaliśmy wakacje u babci z całą rodziną. Czułam się zawsze tak bezpiecznie. Cała rodzina była w komplecie.
- A Ty co taka zawieszona? Zapytał Krystian
- Wcale nie- odpowiedziałam
Krystian wyciągnął z kieszeni paczkę czerwonych Marlboro i zapalił.
- Mała poczęstuj się- wyszeptał zaciągając się pierwszym buchem.
- Nie dzięki, ja nie pale.
- Pewnie też nie pijesz i nie chodzisz na imprezy?
Zanim odpowiedziałam trochę się zawahałam. Co on sobie o mnie pomyślał? Grzeczna dziewczynka, zawsze posłuszna rodzicom..
- Wole cienkie i miętowe- skłamałam
- Ooo, nie wiedziałem, że taka jesteś niegrzeczna
- Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz- westchnęłam
Krystian zmuszał mnie do tego by kłamać. Za wszelką cenę chciałam się mu przypodobać. Chciałam, żeby tak fajny chłopak zwrócił na mnie uwagę. Momentami udawałam kogoś innego, najpierw mówiłam, później myślałam. Mimo wszystko z każdą chwilą podobał mi się coraz bardziej. Obserwował moje ruchy, patrzył mi w oczy.
- Może teraz Ty mi coś o sobie opowiesz- zaproponowałam
- Moje życie jest nudne. Nic fascynującego się w nim nie dzieje. Mieszkam z dziadkami w małym domku. Mama wyjechała za granice bo nie mogła znaleźć tu pracy a taty nie znam, tyle co z opowiadań matki. Odszedł od nas jak byłem małym chłopcem. W ogóle go nie pamiętam. Bardzo skrzywdził moją mamę. Ehh.. dosyć o mnie. Robi się już zimno może wracamy?
Wcale nie miałam ochoty wracać. Mogłabym siedzieć tu całą noc i nawet milczeć byle tylko siedzieć.
- Myślę, że to dobry pomysł. Zawołałam Wandzie, która leżała na polu namiotowym. Wstałam i poszliśmy w kierunku domu mojej babci. Słońce chowało się już za górą, rosa pojawiła się na trawie. Było słychać tylko szum wody i psy, które gdzieś tam daleko szczekały. Wandzia plątała się między naszymi nogami. Zawsze była przyjazna dla innych ludzi ale Krystiana polubiła od razu.
Idąc uśmiechałam się do siebie, wcale nie myślałam o sytuacji jaka miała miejsce wtedy podczas pogrzebu dziadka. Wszystko inne przestało się liczyć. Byłam zadowolona i zaintrygowana. Ciekawe co będzie dalej. Czy kiedyś go jeszcze zobaczę, czy może to było tylko jednorazowe spotkanie. Byliśmy coraz bliżej domu. Krystian milczał. Wyglądał jakby myślał co mam mi powiedzieć. Może ja też się mu spodobałam? W ko[JK1] ńcu nie byłam jakaś brzydka, koleżanki zawsze mi zazdrościły, to ubrań, to urody czy powodzenia u chłopaków. Bosz.. o czym ja w ogóle myśle.. złapałam się na tym, że zachowuje się jak nigdy wcześniej..

- Jesteśmy na miejscu tutaj mieszka moja babcia i wskazałam na dom na górce za bramą.
- Co robisz jutro? Masz może czas?
- Zale[JK2] ży co proponujesz? – zapytałam ściszonym głosem
- Robimy jutro ognisko. Będzie kilku moich znajomych jakieś piwo można wypić.
- Chętnie- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Przyjadę po Ciebie o 17, mam nadzieję, że niczego się nie boisz.
- Co masz na myśli? Zapytałam zaskoczona
- Zobaczysz jutro. Idź, nie marznij.
- Rzucił mi uwodzicielskie spojrzenie i odszedł.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz