sobota, 12 listopada 2016

Rozdział VIII



Rano jak zwykle obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno na dachu. Świeciło prosto na moją twarz. Przeciągnęłam się na łóżku i wstałam. Gdy tylko się ubrałam poszłam do łazienki, załatwiłam poranną toaletę i umyłam zęby. Przejrzałam się w lustrze i zeszłam na dół na śniadanie, tym razem również było gotowe. Usiadłam i zjadłam. Nie chcąc zawieźć babci, od razu wzięłam się za robienie bukietów z kwiatów. Babcia co roku jeździła na konkurs połączony z targami kwiatów, pieniądze ze sprzedaży oddawała na dom dziecka, który znajdował się w okolicy. Zrobiłam 50 bukietów z róż, piwonii i innych pięknych roślin, które miałam do dyspozycji a było ich dość sporo. Szybko się uwinęłam i włożyłam je do samochodu babci. Do babci przyszła właśnie pacjentka, nie chciałam im przeszkadzać więc wzięłam lakier do paznokci i poszłam do altanki. Pomalowałam paznokcie nowym lakierem, który kupiła mi jakiś czas temu mama. Postanowiłam, że do niej zadzwonię. Byłam ciekawa czy odbierze, ostatnio jak ją widziałam była w nie najlepszym stanie.
- Halo, Laura?
- Cześć mamo, dzwonie żeby zapytać co robisz?
- Jestem w domu, gotuje obiad i zbieram się na spotkanie z klientem. A Ty? Kiedy po Ciebie przyjechać?
- Ja pomogłam babci w przygotowaniu bukietów, siedzę w  ogrodzie i maluje paznokcie.
- O, na jaki kolor?
- Ten, co mi ostatnio kupiłaś. Pudrowy róż.
- Laura muszę kończyć bo ktoś dzwoni na mój drugi telefon, przyjadę jutro o 16.
- Dobrze mamo, do zobaczenia.

Wydaje mi się, że z mamą jest już lepiej. Na pewno brzmiała już lepiej niż dwa dni temu. Właśnie sobie uświadomiłam, ze rodzice mają za dwa dni rocznice ślubu. Jutro niedziela to postaram się coś zorganizować dla nich- pomyślałam. Bardzo lubię załatwiać takie sprawy, chciałabym w przyszłości być organizatorką różnych przyjęć okolicznościowych. Bardzo lubię załatwiać sprawy związane z cateringiem bo zawsze można wszystkiego spróbować. Jeśli chodzi o kwiaty to dzięki babci też się na tym znam. A reszta to już moje pomysły i twórczość.
- Laura, jadę, będę o 15, jak wrócę to zrobię obiad to spędzimy trochę czasu razem. Pamiętam też o ognisku, mam dla Ciebie małą niespodziankę, miałaś dostać dopiero jak będziesz jechała do domu ale pomyślałam, że dzisiaj mogą Ci się przydać. Wszystko znajdziesz w szafie pod schodami. Nie musisz dziękować. Do zobaczenia później i dziękuję za pomoc.
Prezenty od babci zawsze sprawiały mi radość, świetnie zna mój gust.
Zanim obejrzę prezent przygotuje obiad. Chociaż raz zaskoczę babcie.
W lodówce jak zwykle masa jedzenia. Wszystko, czego potrzebowałam do przyrządzenia kurczaka z pieczarkami. Założyłam fartuch, zawołałam Wandzie i razem gotowałyśmy, ja robiłam a ona próbowała czy dobre. Przygotowałam kurczaka, pieczarki też już były gotowe. Nafaszerowałam mięso i włożyłam do piekarnika. Teraz czas na ziemniaczki. Umyłam i poukładałam na blaszce. Kartofle w mundurkach to nie tylko ulubiona przekąska mojej babci ale także moja. Pokroiłam kapustę, ogórka i pomidora. Całość doprawiłam do smaku i odłożyłam. W miedzy czasie nakryłam do stołu i włożyłam ziemniaczki do piekarnika.

Rozdział VII



Babciu! Wróciłam- krzyczałam, gdy tylko weszłam do domu. Weszłam do salonu, gdzie czekała na mnie kolacja i gorące kakao. – Babciu jesteś niezastąpiona- westchnęłam i usiadłam do stołu. W drzwiach stanęła babcia.
- Gdzie byłaś? Zapytała
- Na spacerze, spotkałam się z koleżanką- znowu skłamałam
- Cieszę się moje dziecko bo wiedzę, że cała promieniejesz a uśmiech nie schodzi Ci z twarzy
Babcia jak zwykle wszystko zauważyła. Rzeczywiście, uśmiechałam się jak głupia.. Byłam strasznie zadowolona i nie mogłam się doczekać dnia jutrzejszego.

- Babciu, jutro zostałam zaproszona przez znajomych na ognisko, koleżanka przyjedzie po mnie o 17.
- Świetnie tylko bardzo Cię proszę, żebyś rano pomogła mi z kwiatami. O 10 mam pacjentkę a o 12 muszę już jechać. Trzeba je tylko powiązać w bukiety i ładnie poukładać w skrzynkach w samochodzie.
- Nie ma problemu babciu, chętnie Ci pomogę.
- Cieszę się, a teraz jedz kolacje i szykuj się do spania, bo już późno a jutro czeka nas trochę pracy.
Uśmiechnęłam się i kończyłam kolacje, którą przygotowała mi babcia. Jak zwykle jedzenie było przepyszne. Nawet zwykłe kanapki babcia robił najlepsze na świecie

Po kolacji od razu poszłam do łazienki. Przygotowałam sobie gorącą kąpiel a dookoła zapaliłam świeczki. Zapach pomarańczy unosił się w powietrzu a ja leżałam w wannie i myślałam o Krystianie. Trochę to dziwne, że nowo poznana osoba wywarła na mnie aż takie wrażenie. Cieszyłam się, że okazał takie zainteresowanie moją osobą.
Postanowiłam się przygotować. Zadbałam o wszystkie szczegóły. Ogoliłam nogi, umyłam włosy. Nałożyłam na twarz krem z wyciągiem z nagietka, który doskonale nawilża. Założyłam pidżamę i poszłam do pokoju. W moim łóżku już czekała na mnie Wandzia. Uwielbiam z nią spać, jest taka kochana a do tego tak fajnie się przytula. Zapaliłam lampki nad łóżkiem i włączyłam ulubioną płytę. Bardzo lubię spać przy muzyce. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam…

Rozdział VI



Dookoła miejsca, w którym siedzieliśmy były małe domki, które można było sobie wynająć na weekend czy na wakacje. Miejsce samo w sobie było ładne. Ogrodzone spore pole, dokoła las i ujścia wody mineralnej. Oprócz tego, mnóstwo szlaków, które prowadziły na różne szczyty i góry. Wakacje w górach to fajna sprawa a mieszkanie w takim miejscu to zwykła przyjemność. Troszkę się rozmarzyłam.. Chętnie wracałam do chwil, gdy spędzaliśmy wakacje u babci z całą rodziną. Czułam się zawsze tak bezpiecznie. Cała rodzina była w komplecie.
- A Ty co taka zawieszona? Zapytał Krystian
- Wcale nie- odpowiedziałam
Krystian wyciągnął z kieszeni paczkę czerwonych Marlboro i zapalił.
- Mała poczęstuj się- wyszeptał zaciągając się pierwszym buchem.
- Nie dzięki, ja nie pale.
- Pewnie też nie pijesz i nie chodzisz na imprezy?
Zanim odpowiedziałam trochę się zawahałam. Co on sobie o mnie pomyślał? Grzeczna dziewczynka, zawsze posłuszna rodzicom..
- Wole cienkie i miętowe- skłamałam
- Ooo, nie wiedziałem, że taka jesteś niegrzeczna
- Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz- westchnęłam
Krystian zmuszał mnie do tego by kłamać. Za wszelką cenę chciałam się mu przypodobać. Chciałam, żeby tak fajny chłopak zwrócił na mnie uwagę. Momentami udawałam kogoś innego, najpierw mówiłam, później myślałam. Mimo wszystko z każdą chwilą podobał mi się coraz bardziej. Obserwował moje ruchy, patrzył mi w oczy.
- Może teraz Ty mi coś o sobie opowiesz- zaproponowałam
- Moje życie jest nudne. Nic fascynującego się w nim nie dzieje. Mieszkam z dziadkami w małym domku. Mama wyjechała za granice bo nie mogła znaleźć tu pracy a taty nie znam, tyle co z opowiadań matki. Odszedł od nas jak byłem małym chłopcem. W ogóle go nie pamiętam. Bardzo skrzywdził moją mamę. Ehh.. dosyć o mnie. Robi się już zimno może wracamy?
Wcale nie miałam ochoty wracać. Mogłabym siedzieć tu całą noc i nawet milczeć byle tylko siedzieć.
- Myślę, że to dobry pomysł. Zawołałam Wandzie, która leżała na polu namiotowym. Wstałam i poszliśmy w kierunku domu mojej babci. Słońce chowało się już za górą, rosa pojawiła się na trawie. Było słychać tylko szum wody i psy, które gdzieś tam daleko szczekały. Wandzia plątała się między naszymi nogami. Zawsze była przyjazna dla innych ludzi ale Krystiana polubiła od razu.
Idąc uśmiechałam się do siebie, wcale nie myślałam o sytuacji jaka miała miejsce wtedy podczas pogrzebu dziadka. Wszystko inne przestało się liczyć. Byłam zadowolona i zaintrygowana. Ciekawe co będzie dalej. Czy kiedyś go jeszcze zobaczę, czy może to było tylko jednorazowe spotkanie. Byliśmy coraz bliżej domu. Krystian milczał. Wyglądał jakby myślał co mam mi powiedzieć. Może ja też się mu spodobałam? W ko[JK1] ńcu nie byłam jakaś brzydka, koleżanki zawsze mi zazdrościły, to ubrań, to urody czy powodzenia u chłopaków. Bosz.. o czym ja w ogóle myśle.. złapałam się na tym, że zachowuje się jak nigdy wcześniej..

- Jesteśmy na miejscu tutaj mieszka moja babcia i wskazałam na dom na górce za bramą.
- Co robisz jutro? Masz może czas?
- Zale[JK2] ży co proponujesz? – zapytałam ściszonym głosem
- Robimy jutro ognisko. Będzie kilku moich znajomych jakieś piwo można wypić.
- Chętnie- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Przyjadę po Ciebie o 17, mam nadzieję, że niczego się nie boisz.
- Co masz na myśli? Zapytałam zaskoczona
- Zobaczysz jutro. Idź, nie marznij.
- Rzucił mi uwodzicielskie spojrzenie i odszedł.