sobota, 12 listopada 2016

Rozdział V




Śniła mi się rzeka, rzeka pełna czystej górskiej wody a dookoła dużo piasku i kamieni na których siedziałam.. Okolica, w której mieszkała babcia była magiczna. Wszystko ze sobą współgrało. Każdy szczegół pasował idealnie jakby ktoś miał dokładnie wszystko zaplanowane i codziennie rano sprawdzał czy jest tak, jak być powinno.
Gdy tylko się obudziłam od razu poszłam nad wodę, tą ze snu.
Było nie daleko. Usiadłam na dużym kamieniu, obok mnie Wandzia. Zamknęłam oczy i po prostu siedziałam. Było jak w niebie, promienie słońca padały na moje ciało, fale wody uderzały o moje stopy lekko je obmywając. Siedziałam tak dość długo. Jednakże czas leciał tak pomału. Nagle Wandzia zaczęła szczekać swoim piskliwym głosem. Tuż za moimi plecami pojawił się chłopak. Nie wiedziałam skąd się tam wziął, było to moje miejsce, gdzie nigdy wcześniej nikogo tu nie spotkałam.
- To moje miejsce- powiedział nieznajomy
- Chyba Ci się coś pomyliło kolego – odparłam
- Ooo, zadziorna lubie takie. Mam na imię Krystian. A Ty?
- Jestem Laura, teraz skoro znasz moje imię możesz sobie odejść.
- A może zamiast się przemądrzać pozwolisz mi się przysiąść?
- Skoro nalegasz. Siadaj.
- Skąd jesteś? Do kogo przyjechałaś?
- A co to jakieś przesłuchanie- pomyślałam. Przyjechałam do babci, mieszka tu niedaleko. Odwróciłam głowę i dopiero wtedy zobaczyłam jak wygląda. Dość wysoki, szczupły mężczyzna o niesamowitych niebieskich oczach. Dobrze ubrany, włosy krótkie i te usta.. Nie za duże, nie za małe. Promienny uśmiech i sympatyczna twarz.

- Może przejdziesz się ze mną na spacer, mieszkam tu i dobrze znam tą okolice.
- Dobrze, zobaczymy gdzie mnie zaprowadzisz.
Wstaliśmy oboje i ruszyliśmy. – Panie przodem.
Wyszliśmy do głownej  drogi i poszliśmy dalej. Nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło, żeby iść gdziekolwiek z nieznajomym. Mam już prawie 18 lat i chyba czas zacząć korzystać z życia.
Szliśmy w milczeniu. Była to niezręczna cisza. Nie wiedziałam o co zapytać On też, taki wygadany a jak przyjdzie co do czego to milczy..
- Więc mówisz, że przyjechałaś do babci, tak?
- Tak, dokładnie jak już wcześniej wspomniałam mieszka tu niedaleko. Na pewno ją kojarzysz babcia Maria- pani doktor.
- O tak, jest ginekologiem, prawda?
- Dokładnie.
- Dziwne, z tego co wiem, babcia Twoja mieszka tu od zawsze a Ciebie widzę po raz pierwszy, na pewno bym Cie zapamiętał.
- Próbujesz mnie podrywać?
- A nie wolno mi?
Nic nie odpowiedziałam, uśmiechnęłam się i odruchowo poprawiłam swoje długie czarne włosy.
- Chodź, usiądziemy na polu namiotowym.
- Nie byłam tam już bardzo długo, pamiętam to miejsce w dzieciństwa i kojarzę ze zdjęć. Dawno temu, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką mama przyjeżdżała ze mną do babci bardzo często. Razem całą rodzina chodziliśmy na to pole, a to żeby się poopalać a to, żebym mogła się pobawić.
- Sama przyjechałaś?
- Tak, chciałam trochę oderwać się od codziennych obowiązków i odpocząć.
- No tak. Masz rodzeństwo?
- Mam siostrę i brata.  
- Siostra równie ładna jak Ty? – zapytał spoglądając mi prosto w oczy.
- Myślę, że tak. Mimo tego, że jest 2 lata młodsza wcale nie wygląda. Ludzie zawsze myślą, że to ja jestem od niej młodsza.
- Może kiedyś mi ją przedstawisz?
- Zobaczymy- odparłam.
- A Ty? Co tu robisz? Daleko mieszkasz od mojej babci?
- Mieszkam na końcu tej małej wioski. Szedłem do kolegi oddać mu bluzę, bo wczoraj zapomniał jej wziąć a dzwonił, że będzie mu potrzebna.
- Aha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz